Szukaj
Close this search box.
Szukaj
Close this search box.

Komendant przed sądem

Za nami kolejne przesłuchania w sprawie tragicznego wypadku, do którego doszło trzy lata temu na Jeziorze Powidzkim. Wczoraj na pytania odpowiadał m.in. komendant słupeckiej straży pożarnej.

Przypomnijmy, 1 maja 2011 roku grupa znajomych wybrała się na rejs po jeziorze. W pewnym momencie pogoda się pogorszyła i łódź, którą płynęli młodzi ludzie przewróciła się do góry dnem, w wyniku czego Marta N. i jej chłopak Sebastian R., znaleźli się pod kadłubem. Ze względu na brak odpowiedniego sprzętu do nurkowania, przybyli na miejsce strażacy, najpierw próbowali postawić łódź, a następnie postanowili holować ją do brzegu. Decyzja ta okazała się jednak fatalna w skutkach i uwięzieni w żaglówce młodzi ludzie utonęli. Po trwającym  blisko dwa lata śledztwie zarzuty usłyszało dwóch, biorących udział w akcji strażaków: Andrzej K.- dowódca jednostki OSP Ostrowite oraz Mariusz P.- dyspozytor z KP PSP w Słupcy.

Pierwsza rozprawa w słupeckim sądzie odbyła się w kwietniu 2013 r. W tym czasie przesłuchano większość świadków, w tym m.in. strażaków z PSP w Słupcy, część uczestników feralnego rejsu oraz nurków, którzy oferowali swoją pomoc w akcji ratowniczej. Wczoraj przy barierce stanął m.in. komendant PSP w Słupcy, st. bryg. Sławomir Kaczorkiewicz.

Szef słupeckiej straży odpowiadał najpierw na pytania obrońcy oskarżonych. Dotyczyły one m.in. analizy akcji ratowniczej sporządzonej przez zespół z PSP Słupca, oraz szkoleń z zakresu ratownictwa wodnego. – Mamy w województwie specjalistyczną grupę wodno- nurkową i z tego co sobie przypominam, za mojej kadencji dwa razy brała ona udział w ćwiczeniach na naszym terenie. Nie pamiętam jednak czy ktoś od nas fizycznie uczestniczył w tych ćwiczeniach, ponieważ często jesteśmy tylko obserwatorami innych grup szkolących się – opowiadał. Komendant wyjaśnił również, że podstawowy zakres działań w ratownictwie wodnym obejmuje tylko czynności prowadzone na powierzchni wody. Zgodnie z procedurami ratownik nie powinien więc zejść z łodzi do wody i podejmować jakichkolwiek działań. Z tego wynika, że w tym przypadku strażacy zrobili więcej niż wymagają tego przepisy. Obrońca oskarżonych poruszył też temat problemu z łącznością podczas akcji oraz wadliwego sprzętu lokalizującego. – W analizie wykazaliśmy, że był okres w czasie akcji kiedy nie było łączności radiowej, ani komórkowej. System lokalizacji osoby zgłaszającej zdarzenie, który używamy od 2008 roku jest z kolei bardzo niedoskonały i zdarza się, że wykazuje duże błędy w umiejscowieniu tej osoby. Wskazana przez ten system odległość była czasem błędna nawet o 10 km – tłumaczył. Co ciekawe, pomimo zgłoszeń dotyczących niewłaściwego funkcjonowania systemu, jest on nadal używany, także w słupeckiej komendzie.

Biorąc pod uwagę, że jeden z oskarżonych pełnił w dniu wypadku funkcję dyspozytora, pełnomocnik oskarżycieli skupił się w dużej mierze na pierwszej fazie akcji, czyli przyjęciu zgłoszenia. Chociaż komendant nie brał udziału w pracach zespołu przygotowującego analizę akcji ratowniczej, częściowo zapoznał się z materiałami, które posłużyły do jej stworzenia. Po przeczytaniu stenogramu nagrań z tego dnia stwierdził on, że przyjmujący zgłoszenie zrobił to prawidłowo i zadysponował odpowiednie środki. Chodzi przede wszystkim o stwierdzenie osoby zgłaszającej, które padło w rozmowie i brzmiało: „jesteśmy w wodzie, ale jest wszystko OK”. – Myślę, że w tym przypadku dyspozytor nie musiał zadawać pytania, czy ktoś znajduje się we wnętrzu łodzi – przekonywał Kaczorkiewicz. Podobnego zdania był także drugi z przesłuchiwanych wczoraj świadków, Adam Langner, pełniący w dniu tragedii funkcję zastępcy Wielkopolskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP w Poznaniu. – Kilka osób czytało stenogram oraz odsłuchiwało nagranie zgłoszenia i z tego co pamiętam nikomu nie przyszło do głowy, że osoba zgłaszająca to zdarzenie może być uwięziona wewnątrz – potwierdził. Wg niego osoba ta była spokojna, nie panikowała i samodzielnie się rozłączyła, dlatego dyżurny operacyjny zakwalifikował zdarzenie jako podstawowe i zgodnie z tym zadysponował określone środki, w postaci łodzi i pontonu. Odpowiadając na pytanie pełnomocnika świadek nie potrafił jednak określić czy skierowana do akcji załoga była wyposażona zgodnie z wymogami. Odniósł się on jednak do samego sposobu prowadzenia akcji i decyzji o holowaniu łodzi do brzegu, co zdaniem wielu było decyzją złą i doprowadziło do tragedii. Adam Langner na dowód słuszności tego rozwiązania wskazał przypadek z 2009 roku, kiedy to holowanie przewróconej łodzi ze znajdującą się w środku osobą okazało się skuteczne. Jak sam jednak stwierdził, nie pamięta czy obie akcje pod innymi względami były podobne.

Podczas przesłuchań poruszona została także kwestia nie skorzystania z pomocy, jaką zaproponowali strażakom nurkowie znajdujący się wtedy w Giewartowie. Obydwaj świadkowie przyznali, że w pewnych przypadkach możliwe jest zaangażowanie w akcję ratowniczą osób trzecich, jednak jest to bardzo ryzykowne i zależy od indywidualnej decyzji kierującego akcją. – Na terenie powiatu słupeckiego utonęło wielu nurków, którzy też podobno mieli doświadczenie i dobry sprzęt. Nawet w tym czasie, mniej więcej dwa tygodnie i miesiąc przed tym wydarzeniem, doszło do takich sytuacji – tłumaczył komendant PSP w Słupcy. – Biorąc pod uwagę odpowiedzialność i ryzyko, dowódca mógł nie przyjąć pomocy nurków i na pewno nie możemy postawić mu zarzutu, że z niej nie skorzystał – dodał drugi świadek. W tej kwestii spore wątpliwości miała jednak matka Sebastiana R., która zapytała dlaczego nie skorzystano z pomocy profesjonalnego nurka, a zabrano na pokład znajomego policjanta. Niestety, odpowiedzi na to pytanie nie uzyskała.

Trzeci z przewidzianych na wczoraj świadków nie stawił się na rozprawie. Z telefonicznego usprawiedliwienia wynikało, że po drodze do sądu zepsuł mu się samochód i dlatego nie mógł dojechać na miejsce. Termin kolejnej rozprawy wyznaczono na 22 sierpnia. Zeznania mają wtedy złożyć pozostali świadkowie, którzy nie stawili się na wcześniejsze wezwania.

Jedna odpowiedź

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *